Kilka kroków stąd.

Widzę, że zaczeliśmy blogowanie „z kopyta” :) Własnie piszę trzeci post pierwszego dnia działania bloga. Ech, początki zawsze takie są, a potem euforia przechodzi. Ale my temu miejscu nie damy umrzeć, prawda Sheep?

Krótki wypad do miasta po sprawunki spozywcze. I pierwsza niespodzianka już za drzwiami klatki. Puchaty i zmoknięty kocur. Nie, wcale nie jakiś podrzutek. Tego dobrze znamy – kot sąsiadki. Ale dziś jakoś wyjątkowo chętnie pozował ;)

A w mieście? Po staremu. Sklepy jakie były, takie są. Ceny tak samo wysokie. I ten śródmiejski zgiełk, tumult, ciasnota tak charakterystyczna dla centrum. Każdy spieszy się w swoją stronę. Ludzie pracy mieszają się z młodzieżą wracającą ze szkół. Wszyscy lawirują między autami. Środkiem przeciska się wielki tramwaj. Mrowisko.

P.S. Ja o sobie pisać nie będę. Próbę mikrofonu pominę. W końcu już dość długo „żyję w sieci”…