Galeria nagabywania

Byłam dziś w galerii handlowej. W ściśle określonym celu. Odwiedziłam kilka sklepów. Ku mojemu przerażeniu w każdym sklepie, do którego weszłam byłam „atakowana” przez sprzedawców. Od zwykłego „dzień dobry”, „w czym mogę pomóc” od każdego napotkanego w sklepie sprzedawcy poprzez „może chciałaby pani skorzystać z naszej najnowszej oferty”, „może chce pani kupić najlepszy krem do rąk firmy…”, „może zdecyduje się pani na zakup czekolady i filmu po promocyjnej cenie” do „punkty takie i śmakie pani zbiera?”, „posiada pani kartę taką i śmaką?”.

Człowiek się spokojnie po sklepie nie może rozejrzeć, bo od razu jest atakowany prze sprzedawcę. A jak powie, że niczego nie szuka, tak się rozgląda to źle. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Jak będę potrzebowała porady to zapytam. Jak będę szukała najnowszej oferty telewizji to zapytam. Jak będę chciała kupić najbardziej wydajny krem do rąk również zapytam. Jak będę miała ochotę kupić czekoladę to o nią poproszę. A punktów żadnych nie zbieram i nie będę zbierać, bo nie będę sowich danych osobowych sprzedawać za jakieś marne punkty. Czy naprawdę trzeba być tak nachalnym? Czy naprawdę taki marketing działa? Bo mnie to jedynie na nerwy. I odechciewa mi się robić zakupy.

„Kiedyś jak będziemy już duże…”

Dawno temu dwie małe dziewczynki obmyśliły sobie plan. Miały pewne marzenie…

Teraz dziewczynki mają już jakieś 15 lat więcej i nie są już w sumie dziewczynkami tylko dorosłymi kobietami, ale plan i marzenia pozostały. I dziewczynki w końcu mogą go ziścić. Miło, gdy przez tyle lat przyjaźń, wspólne plany i marzenia pozostają niezmienne.