Zainteresowanych wątkiem podróżniczo-górskim tego bloga zapraszamy na poniższą stronę, gdzie temat został przeniesiony :)
Byłam dziś w galerii handlowej. W ściśle określonym celu. Odwiedziłam kilka sklepów. Ku mojemu przerażeniu w każdym sklepie, do którego weszłam byłam „atakowana” przez sprzedawców. Od zwykłego „dzień dobry”, „w czym mogę pomóc” od każdego napotkanego w sklepie sprzedawcy poprzez „może chciałaby pani skorzystać z naszej najnowszej oferty”, „może chce pani kupić najlepszy krem do rąk firmy…”, „może zdecyduje się pani na zakup czekolady i filmu po promocyjnej cenie” do „punkty takie i śmakie pani zbiera?”, „posiada pani kartę taką i śmaką?”.
Człowiek się spokojnie po sklepie nie może rozejrzeć, bo od razu jest atakowany prze sprzedawcę. A jak powie, że niczego nie szuka, tak się rozgląda to źle. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Jak będę potrzebowała porady to zapytam. Jak będę szukała najnowszej oferty telewizji to zapytam. Jak będę chciała kupić najbardziej wydajny krem do rąk również zapytam. Jak będę miała ochotę kupić czekoladę to o nią poproszę. A punktów żadnych nie zbieram i nie będę zbierać, bo nie będę sowich danych osobowych sprzedawać za jakieś marne punkty. Czy naprawdę trzeba być tak nachalnym? Czy naprawdę taki marketing działa? Bo mnie to jedynie na nerwy. I odechciewa mi się robić zakupy.
Rok 2011 dawno już dobiegł końca. Był pracowity, ale w wolnych chwilach, których nie było zbyt wiele udało się zrealizować kilka wypraw (w niektórych przypadkach słowo to jest nadużyciem;) w góry.
6-9 stycznia Beskid Śląski
Święto Trzech Króli = dzień wolny, a skoro dzień wolny przypada w czwartek to warto sobie zrobić długi weekend. No więc postanowione. Jedziemy w Beskidy! A dokładniej do Wisły. Miało być mnóstwo śniegu, miało świecić słońce. No cóż, śniegu może i jest trochę, ale brudnego i topniejącego. Nie wszystko da się zaplanować. Ale udało się pierwszego dnia wjechać na Czantorię i dalej powędrować do schroniska po czeskiej stronie a następnie zejść do Wisły Jawornik przez przełęcz Beskidek. Drugiego dnia wyprawa miała być bardziej ambitna. W planach były Trzy Kopce i Orłowa. Ale polegliśmy już po ok. 15 minutach od wejścia na szlak. Lód i padający deszcz oraz brak możliwości obejścia szlaku bokiem okazały się zbyt silnym przeciwnikiem, więc zdecydowaliśmy o odwrocie. W zamian za to odwiedziliśmy zaporę, pałacyk prezydencki i przełęcz Kubalonkę.
11-13 marca Turbacz
Już nawet nie pamiętam czy planowana czy nie planowana wycieczka. Miał być kameralny wyjazd, koniec końców uzbierała się całkiem spora grupa. Na dole robiła się już całkiem ładna wiosna a na górze jeszcze zima nie odpuszczała. Wyruszyliśmy z Rabki przez Maciejową, Stare Wierchy i już po zmroku dotarliśmy na Turbacz. Szlak z powodu dużego oblodzenia męczący no i długi. Nocleg w schronisku i następnego dnia żółtym szlakiem w dół do Nowego Targu. Trzeba było wracać, ponieważ następnego dnia zaczynałam nową pracę.
15-17 kwietnia Pilsko
Tym razem kameralny wyjazd. Ruszamy w sobotę wcześnie rano. Pociągiem z Warszawy dojeżdżamy do Katowic, następnie przesiadka na pociąg do Żywca, a w Żywcu znów przesiadka, tym razem na PKSa do Korbielowa. Godzina 12:30 i jesteśmy na miejscu. Liczyliśmy na jakiś obiad w Korbielowie jeszcze przed wejściem na szlak, aby wzmocnić siły lecz jedyna knajpa w okolicy ma dziś awarię, tak więc musimy się zadowolić jedynie gorącą herbatą. Zielonym szlakiem maszerujemy w górę. Początkowo w deszczu, potem w śniegu i mgle. Na Hali Miziowej zima pełną parą. Nocujemy w schronisku. Rano wchodzimy na szczyt w zupełnej mgle. Trochę strach, bo łatwo się zgubić, ale w sumie być tak blisko i nie wejść? No to poszliśmy. I doszliśmy. Na szczycie chwilowe przebłyski słońca. Wracamy do schroniska na śniadanie i wyruszamy w dalszą drogę. Wychodzimy ze schroniska a tu pełne słońce (które będzie nam towarzyszyć do końca dnia, co nie pozostanie bez śladu na naszych twarzach z powodu braku kremu z filtrem;). Idziemy granią przez Trzy Kopce, Rysiankę (tu warunki robią się już bardziej wiosenne), Lipowską i dochodzimy do celu czyli do Hali Boraczej (tu już wiosna). Pomimo, iż schronisko urodą nie grzeszy to bardzo je lubię. Przemiła, bardzo gadatliwa Pani gospodyni no i pyszne domowe jedzenie (ciasto drożdżowe z jagodami pierwsza klasa!). Wcinając kolację mamy okazję podziwiać piękny zachód słońca. Nocujemy i następnego dnia schodzimy zielonym szlakiem do Milówki i wracamy do Warszawy, ale żeby nie było zbyt prosto to przez Skalite i Czeski Cieszyn :) Zaliczając przy okazji 3 kraje.
23-26 czerwca Karkonosze
Znowu długi weekend. Trzeba to wykorzystać! Cel –> Karkonosze. Nie licząc burz i gradobicia pogoda raczej dopisała. W pierwszy dzień wyruszyliśmy na spacer do Samotni, ale tak się nam dobrze szło, że zaszliśmy (sami nie wiedząc kiedy) aż na Śnieżkę. Drugiego z powodu niepewnej pogody zrobiliśmy krótką wycieczkę na czeską stronę – Lucni bouda odwiedzona. Trzeciego dnia udało nam się zaliczyć Szrenicę, Łabski Szczyt, Śnieżne Kotły, Wielki Szyszak. Mieszkaliśmy w dziwnym pensjonacie prowadzonym przez bardzo osobliwych ludzi ;) Było miło.
9-10 lipca Tatry
Bardzo spontaniczny wyjazd. Nadarzyła się okazja darmowego transportu do Bukowiny Tatrzańskiej i z powrotem. No to jak można nie skorzystać?! Jako, że wyjazd spontaniczny to i zaprawy na długie wycieczki nie było, ale przynajmniej była okazja do przespacerowania się po Tatrach. Byliśmy nad Morskim Okiem i Czarnym Stawem pod Rysami. Byliśmy również na Rusinowej Polanie i Wiktorówkach. Niemiłosierny upał i burze. Wracamy zadowoleni, ale podróż samochodem w obie strony dała się we znaki.
25 lipca-6 sierpnia Beskid Wyspowy i Bieszczady
Długi wyjazd. Pogoda jak zwykle w tym roku płatała figle, ale udało się wejść na Luboń, Gorc, Jaworzynę, Turbacz, Połoninę Wetlińską, Tarnicę, Halicz, Rozsypaniec, Małą i Wielką Rawkę oraz Krzemieniec. Minimum zostało osiągnięte.
17-18 września Babia Góra
Wyjazd szczególny. Dosyć duża ekipa się zebrała. Wyjazd w piątek. Pociągiem do Katowic i dalej samochodem do Zawoi. Wieczorem padnięci docieramy do ośrodka. To, że na terenie ośrodka będzie się odbywać impreza „Babiogórska Jesień” wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy natomiast, że scena będzie oddalona od naszych okien o jedyne 5m. I nawet wstawianie łóżka na pionowo do okna niewiele pomagało :P Pobudka wcześnie (przynajmniej jak dla mnie) i w drogę. Idziemy zielonym szlakiem do Markowych Szczawin i dalej Percią Akademicką na szczyt, następnie na Tabakowe Siodło i z powrotem w dół zaliczając przy okazji obiad w schronisku.
25-27 listopada Pieniny
Znajomi zaprosili na wyjazd w góry, wiec jak moglibyśmy odmówić. Cel Wysoka i coś w okolicy. W piątek popołudniu wyruszamy autobusem do Katowic, tam nocleg i rano samochodem ze znajomymi do Szczawnicy. Przemierzamy Wąwóz Homole, dalej idziemy na Wysoką. Trochę śniegu i lodu. Końcówka podejścia na Wysoką była sporym wyczynem przy tych warunkach. Z Wysokiej kierujemy się na Durbaszkę, gdzie zachodzimy do schroniska, żeby się trochę posilić. Kroki trzeba zagęszczać, bo dni krótkie, godzina 14 a my w połowie trasy. Ostatnie pół godziny idziemy już w zupełnej ciemności , w końcu dochodzimy do schroniska Orlica, gdzie nocujemy. W schronisku akurat tego dnia awaria ogrzewania, ale wspólnymi siłami nachuchaliśmy w pokoju ;) Następnego dnia udajemy się na Barsztyg i dalej do Czerwonego Klasztoru. Z powrotem do Szczawnicy wracamy Drogą Pienińską wzdłuż Dunacja. Pogoda dopisała, miłe towarzystwo, udany wyjazd.
Biorąc pod uwagę fakt, że urlopu w tym roku było mało, 2011r. pod względem wyjazdów górski wygląda całkiem całkiem. Mam nadzieję, że 2012 nie będzie gorszy :) Choć, żeby dotrzymać poziomu musimy już nieco nadrobić.