Na gorąco… [5.01.08.17:15]

Zanim pojawi się tu (a pojawi się na pewno!) coś o dniach (przed/po)świątecznych i (około)noworocznych pozwole sobie na taki krótki spontaniczny wpis. Pochłaniam właśnie pomarańczę, tą która była z nami na Koziej Górze i siędze przy komputerze, który był tak mało używany w ostatnich dniach. Znów trzeba wrócić do szarej rzeczywistości… I wziąc się do roboty, bo system eliminacji studentów jest aktywny (s.e.s.j.a.). Czasu na chwilę zadumy nawet nie będzie… uch. A dziś już pierwszy z piątki egzaminów „odbębniony” w sposób sprytny, ambitny (bez przekąsu!) i (jak się okazało) skuteczny.

P.S. Klimczok zniknął 8h 15min temu, a ja już tak tęsknię…

Refleksje nad…

Pewne istotne rzeczy stają się przegadane. Gdy w przestrzeni międzyludzkiej cisza zostaje zalana powodzią nieistotnych słów to chyba nie jest dobry znak. Cisza jest zbyt straszna? Niepotrzebna? Może jest właśnie potrzebna, ale niechciana? Ale to przecież często w ciszy dzieją się najwznioślejsze wydarzenia i przypływają najgłębsze przemyślenia…
Dawna magia ulatuje z prozaicznych czynności. Wiele rzeczy „dzieje się” już tylko z przyzwyczajenia. Bez sensu. Może to jakiś rodzaj zasłony dymnej, za którą czai się to czego nie chcielibyśmy oglądać lub pokazywać. Rutyna wkracza w życie codzienne. Trzeba nam walczyć z szarością!