Pieśń mijających się wielorybów i …

Podczas, gdy Ty jedziesz „gierkówką” na południe, ja sunę w ścisku trasą W-Z do pracy. 10 godzin później, gdy marznę na drugim peronie warszawskiego dworca wschodniego, Ty jesteś w pewnym sporym ośrodku akademickim na południu. Mijasz katowicki „półdekiel” na rondzie i jedziesz gierkówką w drogę powrotną, a w tym samym czasie elektryczny zespół trakcyjny oznaczony symbolem EN57 wznieca śnieżne tumany na Centralnej Magistrali Kolejowej, jadąc jako InterRegio „Spodek” do Katowic. I tak to się kręci. Kierunek ten sam, ale zwroty przeciwne. Coraz więcej zupełnie nie pasujących do siebie par: zajęcia-czas_wolny, czas_wolny-praca, trening-czas_wolny… itd. I prognozy na przyszłość niezbyt optymistyczne. Tydzień „gorący”, odpuszczam. Poprzedni weekend mój wyjazd. Kolejny – Twój. Później masz zasłużone ferie, niestety najbliższy lodowiec jest daleko od Warszawy. Ba, nawet ten mój jeden dzień urlopu, który przecież razem ustaliliśmy, nie wpisuje się w wolne terminy…

mówisz mi szaro mówię ci wesoło
mówię ci szaro mówisz mi wesoło

mijamy się mijamy siebie
spotkamy się spotkamy w niebie

(Elektryczne Gitary – Mijamy się)

Sobota wieczór. Późno. Parking nad skarpą. Katowicka Dolina Trzech Stawów. Plastikowe „żarcie” z fast-fooda, widok na uśpioną Dolinę i rozmowa. Cenna jak sztabka złota. Potrzeba jak tlen. I jak to zwykle bywa, doceniana, gdy nie ma się jej okazji prowadzić „na co dzień”. Bo przecież z 300km nie słychać, nieważne jak głośno by krzyczeć…

P.S. Hasło załozyłem, bo przebrała się miarka. „Wiesz, że na każdym swoim blogu masz zdjęcie jako uśmiechnięty chłopak?”. Nosz k….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *