Krótka piłka, szybka akcja. Tak samo jak w pamiętnym grudniu roku pańskiego 2009. Wpadam na Śląsk. Na chwilę. Niezapowiedziany. Udało się. Jesteś radość. Radość, której nie mącą nawet tłoczna TLK-a do Katowic i tak samo tłoczny EC do Warszawy, a w obu gorące bezprzedziałówki (zainstalowana klima, ale po co ma działać?). Szkoda, tylko, że jechałem solo ? cóż, widocznie taki spontan nie każdego cieszy.
W Katowicach długo oczekiwane spotkanie z K. Tak długo się nie widzieliśmy, ze autentycznie się stęskniłem. Najpierw ?posiedzenie? u mnie, potem nocne lody w McD (które stają się już powoli tradycją!), jeszcze później wyskok do śródmieścia. A tam, całkowitym przypadkiem trafiliśmy na koncert zespołu Pogodno (jak się okazało odbywały się właśnie Dni Katowic). Posłuchać Budynia na żywo i zobaczyć co wyprawia na scenie, to był jeden z moich celów, jedno z moich małych marzeń. Spełniło się! I rzeczywiście koncert Pogodna to czyste szaleństwo i duża dawka energii ? tak zachowywać mogą się tylko prawdziwe świry. Podobało mi się. K. chyba trochę mniej (?czemu nie zagrali Orkiestry!??), ale jestem w 100% przekonany, ze i tak bardziej niż Sheep (?nie lubię łupania!?) ;-)
A pomiędzy koncertowymi decybelami, pomiędzy kolacją i lodami w Mac?u, pomiędzy tym wszystkim rozmowy. O tym jak jest, jak było (przecież tyle się nie widzieliśmy!) i jak będzie. A raczej o tym, jak chcielibyśmy, żeby było i jak realnie oceniamy szanse. Rozmowa w bardzo ważnym momencie. Heh, ale takich momentów nie będzie pewnie teraz brakować. A może wręcz przeciwnie? Zobaczymy. Mam nadzieję, ze ciąg dalszy nastąpi i będziemy dyskutować o kolejnych etapach i śmiać się z własnych planów i obaw z nimi związanych. Amen.
A co u Ciebie, Drogi Czytelniku?