[wpis powstawał od 4.12.2009. Długo, ale tak jakoś wyszło...]
Wreszcie wybrałem się na masę krytyczną – na edycja listopadową. Miałem jechać z fae. Po drodze udało się dokooptować minika, co okazało się o tyle dobrym ruchem, że koniec końców fae na masie się nie pojawił… Ludzi było (jak na listopad) całkiem sporo, pogoda była (jak to w listopadzie) całkiem rześka, a wrażenie z kilku okrążeń peletonu wokół katowickiego ronda pozostaną jeszcze przez jakiś czas w pamięci.
I nawet na kilku zdjęciach na stronie katowickiej masy się załapałem ;-)
Drobny przegląd przeczytanej literatury:
- Gabriel García Márquez – „Sto lat samotności” – książka, która po głowie „chodziła” mi od dawna. Lektura dobra, wartościowa, ale… No właśnie. Czegoś zabrakło. Nie wiem czego. Może po porostu był to zbyt dramatyczny skok od „No logo„? Może… Mimo wszystko polecam chociaż chyba nie jest to lektura dla każdego (i pewnie stąd słyszane skrajne sądy od: „genialna!” do „nudna…”)
- Haruki Murakami – „Kroniki Ptaka Nakręcacza” – przedziwna książka. Dużo bliższa szarości życia codziennego niż „Sto lat…”, ale jednocześnie prowadząca czytelnika przez różne zakamarki umysłu (i duszy?) współczesnego człowieka. I w zasadzie bez znaczenia jest fakt, że akcja dzieje się w Japonii. Bo relacje miedzy bliskim osobami, bo kontakty z rodziną, bo problemy egzystencjalne są wszędzie podobne. Polecam.
A w życiu sporo zmian. Studia już coraz dalej za mną. Od obrony minęło już całkiem sporo czasu, więc do pracy trzeba było się wybrać. Poszukiwania były nerwowe, ale finalnie skończyły się sukcesem. Mam prace, na razie na umowę próbną, z możliwością przedłużenia. Będę pracować w dziedzinie, którą lubię (i, jak się okazało po pierwszych dniach w pracy, na której słabo się znam, mimo sześciu literek i trzech kropek przed nazwiskiem). Ale szkopuł jest gdzie indziej. Miejsce pracy znajduje się w przybliżeniu 300km od miejsca w którym do tej pory mieszkałem. I właśnie z faktem przeprowadzki wiążą się pewne zawirowania logistyczne, i pewnie rozmyślania filozoficzne nad sprawami bardziej i mniej przyziemnymi… Na razie trzymam oba końce i nawet jakoś je związuje, a jak będzie dalej – czas pokaże… Ważne, żeby „plusy ujemne”, nie przesłoniły tych dodatnich (do mrugam okiem, do Kogoś, dzięki komu gruntowanie poznałem linię autobusową 145).
Święta mijają trochę „same sobie” i mam niewielkie wrażenie, że tak naprawdę w nich uczestniczę. Ale dostałem ładne zdanie wśród życzeń smsowych (dzięki Wam, P&M) i podzielę się tym z Tobą, który czytasz tego posta: życzę Ci spełnienia tego wszystkiego, czego życzyli Ci inni przez te święta! Z tegorocznych świąt zapamiętam chyba najdłużej (już tradycyjny) dłuuugi powrót z pasterki i rozmowę toczoną podczas tegoż. Dzięki K.