Kruchość

Życie ludzkie jest tak ulotne jak bańka mydlana…

Krzyk, hałas, harmider. Bieg w tempie jak po rekord polski. Sytuacja podbramkowa. Widok odbierający siłę…
Straszne jest to uczucie, gdy widzisz kogoś, kogo dobrze i długo znasz leżącego na chodnikowych płytach, twarzą do ziemi. Bez ruchu.
Na szczęście z bliska sytuacja nie była tak tragiczna. Sprawna akcja ratunkowa. I splot dość szczęśliwych przypadków. Niewiele krwi. I brak większych obrażeń.
Powolna eskorta do domu. Pierwsze nieznaczne uśmiechy przebijające się przez napięte z nerwów twarze. Że mimo całej grozy tylko tak się skończyło. Że, mimo wszystko, szczęście w nieszczęściu.

Jak niewiele trzeba. Ot, wystający krawężnik. Albo chwila słabości. Albo inne licho czyhające na każdym kroku… PRYSK, i bańka zniknie.

Tatry – VI.09

Weekend w Tatrach minął szybko. Było Morskie Oko, było 5 Stawów i Siklawa. I wycieczka z ciężkimi plecakami przez połowę (!) polskiej części tychże gór. I noclegi w schronisku (mój pierwszy raz ;-) ), i zaśnieżone szlaki (a to przecież czerwiec!). I permanentny brak pierogów w Tatrach Wysokich. I deszcz na szlaku. I także brak kondycji. Ale przed wszystkim radość z wzajemnej bliskości i pięknych widoków…

A teraz? Teraz znów powrót do tego świata, świata toczacego się nieznane. Do problemów starych i tych co właśnie się pojawiły. Do życia… (Do życi?)
Zdjęcia? Pewnie gdzieś jakieś wypłyną. Powyżej jedno, zrobione przed najwyżej położonym polskim schroniskiem górskim.