- Częstochowa. Niesamowity spontan. I tym milsze, że udało się dokooptować towarzysza. Krótkie odwiedziny na Jasnej Górze – krótkie, ale myślę, że ważne. Było za co podziękować. Później zapoznanie się z siecią tramwajowa w mieście pod Jasną Górą. Sympatycznie. Tylko pogoda nie dopisała.
- Dłuuuugo oczekiwana i planowa wizyta w R. u G. Stało się. Ważne, że się udało. Było głęboko, właśnie tak jak powinno być, choć może nie do końca tak jak sobie wyobrażałem. A na koniec jeszcze (chyba nieco żartobliwe) rady od miejscowego szefa na temat dalszego życia i wycieczka w pewne piękne miejsce. Było warto! Zdecydowanie.
- Sheep na Śląsku – bardzo krótki, ale jednocześnie bardzo intensywny weekend. Tu i tam, i jeszcze w górach (może jakieś zdjęcie an foto.sadorg.com wpadnie?). Starałem się, żeby było lepiej, zgodnie z czasem powtarzanym życzeniem: „Aby jutro lepsze od dnia dzisiejszego”. I chyba nawet czasem mi wychodziło.
- Pracy dalej nie ma. Ale nowe ogłoszenia wciąż się pojawiają i nawet nie pozostają bez odpowiedzi. Pewna rozmowa i własne przemyślenia nie dają mi spokoju. chyba jednak prawdą jest to, że mało kto robi w życiu to co lubi i to co chce robić. P.S. Dyplomu też niet.
A na koniec jeszcze awaria klawiatury i najpierw pożyczenie awaryjnej, a potem zakupy nowej… „Zawsze kwa-kwa coś” ;-)