Jak to jest?
Do pewnego momentu trzymają Cię na uwięzi, na sznurku, na smyczy. „Jeszcze nie”, „za wcześnie”, „zgłupiałeś?”, „gdzie się tak wyrywasz?”, „masz jeszcze czas”, aż tu nagle pstryk, tak jakby granica pękła, pewnego dnia znienacka: „długo jeszcze?”, „ile zamierzasz czekać?”, „kiedy zaczniesz?”.
Do kaduka! Przez 5 nocy na krzyż wszystko się obraca o 180 stopni, a całe życie ma się zmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Nie lepiej stopniowo, po kawałku, etapami? Oswajać, przyzwyczajać się, a nie zamienić nocą znak z czerwonego na niebieski (np. z B-21 na D-4) :>
No jak to jest?