Znakiem rozpoznawczym klatki w której mieszkam była do niedawna ławeczka postawiona vis a vis drzwi wejściowych. Niezawodnie służyła ona jako punkt centralny „placu przed blokiem”, miejsce spotkań, element charakterystyczny (np. Sheep rozpoznawała moja klatkę po ławeczce – teraz pewnie mnie nie będzie odwiedzać :P).
Do południa na ławeczce siedziały starsze Panie, obserwując bacznie okolice i plotkując. Po południu zasiadali tam „wunsaci Panowie”, z reguły z tanim piwem w ręce lub innym, mocniejszym paliwem schowanym w papierowej torbie i dyskutowali żywiołowo o sprawach świata, gospodarce i finansach („Zdzichu, Komandos zdrożał o 0,30pln – wszystko przez tego Tuska”). Po zmroku ławkę okupowała młodzież, często ta troskliwa („Te, k***a, masz jakiś problem?”), czasem pokaleczona przez życie („No i mnie zostawił ch*j j****y”). Młodzież „urzędowała” do 2 w nocy, w weekendy często dłużej, zwalniając przed świtem miejsce emerytkom, które już o 6 rano pełniły dyżur (czy wcześniej to nie wiem – nie zdarza mi się tak wstawać). Ciężkie były noce, gdy o 2 w nocy młodzieży włączał się jeden z dwóch trybów: 1) kozak – „Komu k***a wypier****ć?” lub 2) kibic – „Ceee-ceee-cewuka-cewukaes-LEGIAA!!”. Były tez dni wyjątkowe, gdy o 7 rano na ławeczce degustowali sok chmielowy panowie w markowych, sportowych ciuchach. W zastępstwie? Tego już się nie dowiemy, bo ławeczki nie ma. Zniknęła.
Może komuś przeszkadzała? Może było tak jak w skeczu KMN?
P.S. Nie mam z tym tajemniczym zniknięciem nic wspólnego, ale od paru dni mam trochę ciszej pod oknami :)