Turn back the river

Is this your Promised Land?
Is this what you really want?
Is this your fucking way?
Is this your life or not?

Dziś znów na północ. Kolejne ~300km w tym roku… W tym roku wyjątkowo krótkie te Święta. Ale nie wiem czy to na pewno źle. Znów wyjeżdżam, to już kolejne w tym roku pożegnania. Czy tam czeka Ziemia Obiecana? Czy tak to miało być? Myśli się kotłują, raz euforia, pewność, że obrana droga jest słuszna, chwilowe przebłyski szczęścia, innym razem natrętne wrażenie przebywania na skraju przepaści, poczucie turysty, który zgubił szlak i zastała go noc w lesie. Ciemność.

Do you really believe in God?
Do you really believe in men?
Did you ever really fall in love?
Do you really understand the sense?

Świat jest cholernie złożony. Tak wiele czynników ma wpływ na życie, multum wydarzeń, morze uczuć i emocji. Jak w tym wszystkim nie utonąć? Ludzie wokół – rodzina, przyjaciele, znajomi, współpracownicy. Miłość, nienawiść, bezinteresowność, kłamstwa, szczerość, egoizm, empatia. Kto swój, a kto jest jedynie wilkiem w owczej skórze? Czasem świadomość, że trzeba liczyć się z każdym słowem, a czasem miłe poczucie, że można z siebie wszystko „wywalić”. Tylko niestety te drugie sytuacje takie krótkie, tak rzadko… A na co dzień wymieszanie dobrych emocji z tymi, z którymi nie chciałoby się mieć związku, żadnego związku… W jednych z życzeń świątecznych dostałem taki krótki dowcip:
„Szedł Adam pewnego dnia po Raju i potknął się paskudnie. Zaklął pod nosem, a Bóg to usłyszał. I słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami.”
Pozdrawiam! :>

Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?
Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?

Święta jak co roku w domu rodzinnym. Tylko, że tym razem w mniejszym składzie. Grudzień był zawsze Twoim miesiącem, zaczynał się zawsze od Twoich urodzin. Tak się stało, że i Twoja droga na tym świecie miała kres w tym miesiącu. Nieszczęśliwy wypadek, później ogromne cierpienie i… i świat, ten w skali mikro, już nie jest taki sam. Dużo zostało powiedziane, ożyły wspomnienia, ale to chyba nie było najważniejsze. Do końca życia zapamiętam wizytę w prosektorium. Przytłumione światło,całkowitą ciszę, zimno… To przeraźliwe zimno. Wcale nie związane z grudniowymi mrozami… Zimno przeszywające na wskroś.

I’ve got my credit card,
I’ve got my TV set,
I know the paths of stars
But I don’t know myself

Ale trzeba wracać do świata. Ten pociąg jedzie dalej, na tej stacji nie może zbyt długo stać. Trzeba stawić czoła temu co czeka na szlaku. Trzeba się samookreślić. Zazdroszczę ludziom, którzy mają jasny cel, którzy wybrali szlak i krocza nim bez cienia wątpliwości. Zaraz zaraz, są w ogóle tacy? Znam kilku takich co przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Cholernie im zazdroszczę. A tu każdy krok do przodu powoduje, że powstają nowe pytania i wątpliwości. Tak, mamy coraz lepsze możliwości, praktycznie nieograniczone pole manewru, a w tym wszystkim oddalami się od siebie samego. Obym kiedyś nie zapytał siebie samego: „Przepraszam, a kim Pan w ogóle jest? Znamy się?”

We live in wasted land
We live in empty rooms
There are the broken monuments
There are a thousand stupid books

Czasem metoda małych kroczków zawodzi. Dochodzi się do miejsca z którego, aby uszyć trzeba wykonać duży krok, czasem wręcz skok. Odwagi, trzeba mi odwagi. I wsparcia. Pewnie łatwiej przeskoczyć, gdy ktoś popchnie, czasem wręcz kopnie w tyłek. Sęk w tym, aby to była odpowiednia osoba, by nie zepchnęła ze szlaku. Jak taką znaleźć w świecie, gdy wszyscy noszą maski i fałszywie się uśmiechają? Wiec co? „Umiesz liczyć – licz na siebie” jedynie pozostało?

Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?
Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?

Niezbyt wesoły ten świąteczny wpis. Tak jak niespecjalnie optymistyczna była tradycyjna nocna wigilijna rozmowa. Było niezwykle sympatycznie, choć zimno, ale w wypowiedzianym w pewnym momencie wniosku jest sporo prawdy: „Starzejemy się, więc pojawiają się nowe problemy”. Staruszku (sic!), dzięki! :)

In our foggy towns
We are the shadows of being
Our silly heads in clouds
Our thoughts like smoke from chimneys

Trzeba wyjąc głowę z chmur. Jak długo można żyć w rozkroku? Jedną nogę tu, drugą tam. Bez swojego kapitału. To wynajęte, tamto pożyczone, tu nic nie robię, bo przecież i tak niedługo się to i owo zmieni. Dobrze, że chociaż rzeczy osobistych nie trzymam w pudłach, gotowych do przeprowadzki. Tylko dokąd iść? Jak długo można żyć jałowymi dyskusjami na tym czy owym forum? Radością z bardziej lub mniej udanego zdjęcia? „Resiefieberem” przed kolejnym wyjazdem „na foty”? Fochami z byle powodu? Kur*a, dorośnij!! … A może właśnie nie? Może lepiej pielęgnować w sobie to wieczne dziecko, rozkapryszonego bachora? Tylko co z rzeczami, które prędzej czy później spadną „na głowę”?

Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?
Can you feel the rhythm of your heart?
Can you hear what I’m singing now?

Za oknem pada śnieg i trzaska mróz, na blogu też prószy taki tandetny śnieżek. Muzyka, mam nadzieje, gra. Piosenkę znałem juz od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś wcześnie rano idąc przez zaśnieżony Park Kościuszki przysłuchałem się słowom. a potem znów i znów. I znów zaczęły się kłębić myśli – a teraz przynajmniej część z nich znalazła ujście poprzez palce i klawiaturę w przestrzeń wirtualną.

The power of freedom and
The power of spaces
Is making me stronger
I’m living the wrong way
The power of spaces and
The power of freedom
Is making me stronger
I can turn back the river

Wiele rzeczy toczy się źle. Mnóstwo się nadaje do poprawki. Ale czy chce zawrócić tę rzekę? Nie, chyba nie. Już za późno. Wybór został dokonany. Sam do niej wszedłem. Teraz trzeba walczyć z jej pradem. Ktoś wygra, zawsze ktos wygrywa, nawet remis jest najczęściej porażką jednej ze stron. A przecież „co nas nie zabije to nas wzmocni„.

P.S. Mam nadzieję, że Twoje święta, Droga Czytelniczko/Drogi Czytelniku, minęły Pięknie i były Prawdziwe.

[ napisano w pociągu EIC Beskidy, gdzieś na CMK ]

Krótki oddech, dawka śląskiego powietrze, kilkanaście godzin w domu, spotkanie po dłuższym czasie przy soku chmielowym. Dużo ?rozmów anegdotycznych?, kilkanaście zdań na poważnie. Cenne to dla mnie bardzo. Szkoda, że tak rzadko jest okazja uchylić drzwi do wnętrza? A teraz już stalowy wąż tnie mrok sunąc na północny-wschód. Do Warszawy, do tego miejsca, w które los rzucił. I od jutra znów porwie nurt szybkiego, meczącego życia. Taki lajf?

Ale przecież nawet tam są obrazki, które będę przechowywać w magazynie pamięci. Widok cichych i przytulnych (mimo mrozu!) uliczek starego miasta w nocy, przyjazny klimat pewnej knajpki w najgorszym rejonie Pragi Płn., msza niedzielna w dużym kościele w której uczestniczyło 17 osób, widok pewnej zakochanej pary spacerującej po Trakcie Królewskim i obdarowywującej się przepięknymi spojrzeniami (?czemu ja nie mam przy sobie aparatu??), zatłoczony tramwaj jadący mostem przez Wisłę w blasku wschodzącego słońca.

Chwile piękne, obrazy interesujące, skrzywdzone przez nieudolny opis słowa te piszącego. I może dlatego czasem lepiej zachować je w pamięci, niż publikować wykoślawione na blogu.

Rower power

Przy okazji remontu nawierzchni i częściowej zmiany organizacji ruchu wzdłuż ulicy Kochanowskiego (a i wyżej na Wita Stwosza) pojawiła się ścieżka rowerowa. Brawo! To jest właśnie ten element drogi, którego brakowało przy remoncie innych ulic w śródmieściu. Ścieżka wąska i ciasna, ale ilość miejsca w tej strefie miasta jest niewielka. Nawierzchnia, niestety nie jest gładka (asfalt lub podobne), ale na szczęście nie jest to kostka brukowa typu kość, jak np. wzdłuż ul. Jankego. Przyznaję, że nie zobaczyłem jeszcze północnej części nowej ścieżki, (ale co się odwlecze… ;-)  przespacerowałem się tylko ulicą Kochanowskiego w dół. Dużą „atrakcją” jest zakończenie ścieżki przy Kinoteatrze Rialto. Otóż, tuż przed ul. Wojewódzką, na samym środku ścieżki stoi słupek ze znakiem drogowym:

sciezka1Rowerzyści, uważajcie na zęby! Okay, wiem, że przez ulicę rower należy przeprowadzać, ale to chyba nie jest powód, żeby na środku i tak wąskiej ścieżki ustawiać tak niebezpieczny „próg zwalniający” (lub używając terminologii kolejowej: wykolejnicę :P). Osobna kwestią, jest fakt, ze to kolejna ścieżka prowadząca „donikąd” – niestety nie pociągnięto jej aż do Rynku, a wcześniej wyremontowana ulica Wojewódzka nie posiada pasa dla rowerów.

I jeszcze jeden obrazek z nowej ścieżki rowerowej:

sciezka2Oczywiście znaleźli się kierowcy, którzy muszą zaparkować w tym miejscu, nie zważając na to, że pod ich kołami znajduje się „jakaś tam droga dla rowerów”. I dobrze, że spotyka ich za ten arogancki stosunek do innych uczestników ruchu kara, ale dlaczego w formie blokady na koło, skoro przepisy (Dz.U.1997.98.602 – Prawo o ruchu drogowym) mówią wyraźnie:

Art. 49. 1. Zabrania się zatrzymania pojazdu:
(…)
11)  na drodze (ścieżce) dla rowerów.

A kilka linijek wcześniej:

Art. 48. 1. Pojazd może być usunięty z drogi na koszt właściciela, jeżeli pozostawiono go w miejscu, gdzie jest to zabronione i utrudnia ruch lub zagraża jego bezpieczeństwu.
2. Pojazd może być unieruchomiony na koszt właściciela przez zastosowanie urządzenia technicznego do blokady kół, jeżeli pozostawiono go w miejscu, gdzie jest to zabronione, lecz nie utrudnia ruchu lub nie zagraża jego bezpieczeństwu.

Więc jak o jest? Zajęcie 100% szerokości ścieżki rowerowej jest chyba poważnym utrudnieniem dla rowerzystów, czyż nie?