;-) #1

Fotograf umawia się z kolegami na poranny plener. Wstaje rano, ubiera się, wychodzi z domu, a tam ulewa z silnym wiatrem. Spogląda w niebo i mruczy do siebie: „Nie, kurczę, daruję sobie dzisiaj”. Wraca do domu. Rozbiera się cichutko, z ulgą wsuwa pod kołdrę i przytula się do śpiącej tyłem do niego żony. Żona pyta:
– To Ty?
– To ja – odpowiada fotograf.
– Zmarzłeś?
– Zmarzłem.
– No widzisz, a ten idiota pojechał fotografować.

Wakacje – epilog.

Ostatnie dni września. Tak intensywne i szalone. Ciągle w drodze. Cały czas aktywnie. Różne cele, różne pomysły. Bardzo różnorodne miejsca. Bo i zabytkowy zamek i zajezdnia tramwajowa. I centrum dużego miasta, i uroczy park. Ba, nawet lotnisko i szpital. Kino i kręgielnia. Kawiarnia, KFC i McDonald’s. Kilka cełów nieosiągniętych. Bo gór w tej wyliczance brak, bo w muzeum był remont, a G. postanowiliśmy spokoju nie zakłócać. I ten uciekający czas. Ten zbyt szybko nadciągający każdego dnia wieczór i wreszcie ten, tym razem, bezlitośnie punktualny pociąg. Dzięki Ci, moja Droga Sheep :*

P.S. Zastanawiałem się nad jakąś bardziej szczegółową relacją. Ale postanowiłem, że nie będzie. Niech szczegóły pozostaną w sercach. Na zawsze. Kilka zdjęć w zamian pokażę ;-)

Peron I.

Opóźniony, zwiększył opóźnienie, opóźniony. Kilka osób na peronie czeka na pociąg, wiatr hula między słupami trakcyjnymi, filarami wiat na peronach, szkieletami kiosków. Dziś wszystko opóźnione. Jak na złość. Wreszcie jest. 30 minut po czasie. Cóż, bywało gorzej. Gdy w perony wtaczała się niebieska EPoka, całe to czekanie poszło w niepamięć.

I wreszcie znów razem. I niestety znów czas zmienia swoją prędkość. Z „dłużenia się” wchodzi w tryb „uciekania”. Czemu zawsze tak jest? Nie pozostaje nic innego jak złapać go jak najwięcej.A może tym razem czas pomyli się tak jak pragotrony na dworcu i zamiast ekspresu wyświetli osobowy? Chciałbym.

P.S. Zdjęcia wykonane baaardzo stareńką cyfróweczką. Po ciemku. Z ręki. Jeszcze jakieś pytania do jakości, a raczej jej braku?