…leży Szklarska Poręba. Tam spędziliśmy ferie zimowe, które po raz kolejny wypadły we wspólnym terminie na obu naszych uczelniach.
Coś dziwne „parcie” jest na tę relację (kilka osób już pytało czy coś napiszę). Czemu? Postanowiłem nie opisywać wszystkiego chronologicznie i po kolei. Wrzucę tylko kilka luźnych myśli, informacji o miejscach w których byliśmy i różnych spostrzeżeń. O resztę możecie prosić Sheep, może ubłagacie :-P
No i jak widać 3 sztuki zdjęciowe wrzuciłem. U góry Wysoki Kamień (Góry Izerskie), poniżej Wodospad Szklarki, a na samym dole Hala Szrenicka.
Obeszliśmy na nogach duuużą część Szklarskiej Poręby (przynajmniej tej jej części znanej jako „Górna”), zaliczyliśmy Wysoki Kamień, szczyt, który tak lubię, a na którym (dla mnie osobiście niestety) budowane jest Schronisko, udało nam się dotrzeć (nie bez problemów -> lód na szlaku) do obu miejscowych Wodospadów (Szklarki i Kamieńczyka), wspięliśmy się do schroniska na Hali Szrenickiej, byliśmy w Jeleniej Górze (i na Starówce i w Cieplicach), pojechaliśmy do Świeradowa-Zdroju. Obserwowaliśmy jak stale przybywa śniegu, i na ulicach, i na naszym balkonie. Jedliśmy i pizzę i makaron i lasagne i pierogi. A ja niestety także „najgorszą w życiu zapiekankę”. Szukaliśmy kolejki gondolowej (bezskutecznie!) i polegliśmy próbując zdobyć Szrenicę (-14st C, mgła, śnieżyca + wicher to potężna siła), mieliśmy przemarznięte kolana (!) i widzieliśmy tęczę w pochmurny dzień.
Było intensywnie, było ładnie. Tylko czemu tak krótko? Czemu to zawsze tak szybko mija? Hmm?
P.S. Aha, i specjalnie wykonaliśmy zdjęcie, które służy obecnie za tło tegoż bloga…