Impresje leśno-torowe.

Prawdopodobnie ostatnie słoneczne dni tej jesieni. Takie ciepłe i słoneczne. Nie mogłem przepuścić okazji, tym bardziej, że miałem kilka godzinek wolnych. Wybrałem się do lasu na rowerze. Cel? Troszę kolorów, którymi jesien pomalowała drzewa, pooglądać. I jeszcze jeden cel. Pociągi jeżdżace objazdem przez tenże las (szlak podg. Mąkołowiec – Katowice Kostuchna – Katowice Murcki – Katowice Ligota). Zobaczyć i uwiecznić na karcie pamięci (ech, kiedyś by się ładnie napisało „uwiecznić na kliszy”). Miejsce miałem już wybrane. Przyjechałem, usadowiłem się na kupce tłucznia. Zostało jeszce 20 minut. Słońce przyjemnie świeci, w lesie cisza. Miło. Na 5 minut przed przejazdem pierwszego z dwóch pociągów pojawia się przy torach pan (tak na oko gdzieś z 60 lat) z wózkiem (w wózku wnuczek jak się później okazało). Zatrzymali się. Stoją, patrzą. Na horyzoncie światła. Jedzie kibel z południa. O dziwno starszy Pan też wyciąga aparat robi zdjęcie, poźniej jeszcze kiwają z wnuczkiem w kierunku składu. Pociąg przejechał. A między nami wywiązała się rozmowa. Tak sama, spontanicznie. Że taki pociąg w tym miejscu to okazja, bo przecież ruch pasażerski już tu zawieszono. Że warto uwiecznić. I że dziś specjalnie zmienili trasę codziennego spaceru, aby wnuczek zobaczył pociąg z bliska, pociąg pasażerski w tym miejscu. Później o aparatach, obiektywach. Tradycjach i perspektywach. Rozmowa zeszła na podróże. I górskie wycieczki. I co ciekawsze szlaki. Ot, miła niezobowiązująca pogawędka w pięknych okolicznościach przyrody. Pół godziny minęło „jak z bicza strzelił”. I kolejny skład. Znów seria zdjęć. A później pożegnanie. Każdy podążył w swoją stronę. Pewnie z myślą, że są jeszcze mili ludzie na tym świecie, a drugiego człowieka, mimo, że obcego, nie trzeba się już na wstępie obawiać…