Idą święta.

Za oknem śnieg i mrozek. Na wystawach choinki i mikołaje. W sklepach i w radiu grają kolędy, ulice już udekorowali lampkami. Robi się świąteczny nastrój. Niby ładnie, ale przecież do świąt mamy jeszcze miesiąc. Cały długi miesiąc. I gdy już te święta nadejdą będziemy pewnie tym znudzeni i zmęczeni. Kolędy się osłuchają, choinki opatrzą no i co ?najlepsze? zaraz po świętach a jeszcze przed Nowym Rokiem większość dekoracji zniknie. No ale w innym wypadku, przecież nikt by na tych świętach nie zarobił. [sic!]

I tak z innej beczki. Byłam wczoraj na koncercie zespołu irlandzkiego Gaelforce dance. W końcu jakiś zespół, który stepuje na żywo a nie z playbacku. No brawo! Dużego plusa mają u mnie ;-) A koncert jak zwykle w Kongresowej. Może i w telewizji sala prezentuje się jeszcze jako tako, ale na żywo? Trochę wstyd, że większość najważniejszych wydarzeń/imprez w tym kraju odbywa się tutaj.

Wszystko co dobre szybko się kończy…

Wakacje się skończyły. Teoretycznie już dawno, ale praktycznie w sumie w tym tygodniu. Teraz już tylko uczelnia-biblioteka-ksero-księgarnia i tak w kółko. Czytanie stosów książek i robienie notatek. Pracy coraz więcej. Przydałby się znowu czerwiec… I przynajmniej powtórka takich wspaniałych wakacji, które skończyły się jak zwykle za szybko ;-)

„…konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy!”

Już prawie spakowana. Jeszcze tylko kilka rzeczy wrzucić do torby i można jechać :-) To już ostatni mój wyjazd w te wakacje. Niestety laba już nieuchronnie zmierza ku końcowi, więc trzeba jak najepiej wykorzystać te ostatnie dni. Dlatego jutro wsiadam w pociąg i jadę 300km na południe, tam gdzie w każdy dzień świeci słońce (nawet kiedy leje) ;-) Tam, gdzie każdy dzień wydaje się bardziej kolorowy.

Do „zobaczenia” w październiku :-)