Rower power

Przy okazji remontu nawierzchni i częściowej zmiany organizacji ruchu wzdłuż ulicy Kochanowskiego (a i wyżej na Wita Stwosza) pojawiła się ścieżka rowerowa. Brawo! To jest właśnie ten element drogi, którego brakowało przy remoncie innych ulic w śródmieściu. Ścieżka wąska i ciasna, ale ilość miejsca w tej strefie miasta jest niewielka. Nawierzchnia, niestety nie jest gładka (asfalt lub podobne), ale na szczęście nie jest to kostka brukowa typu kość, jak np. wzdłuż ul. Jankego. Przyznaję, że nie zobaczyłem jeszcze północnej części nowej ścieżki, (ale co się odwlecze… ;-)  przespacerowałem się tylko ulicą Kochanowskiego w dół. Dużą „atrakcją” jest zakończenie ścieżki przy Kinoteatrze Rialto. Otóż, tuż przed ul. Wojewódzką, na samym środku ścieżki stoi słupek ze znakiem drogowym:

sciezka1Rowerzyści, uważajcie na zęby! Okay, wiem, że przez ulicę rower należy przeprowadzać, ale to chyba nie jest powód, żeby na środku i tak wąskiej ścieżki ustawiać tak niebezpieczny „próg zwalniający” (lub używając terminologii kolejowej: wykolejnicę :P). Osobna kwestią, jest fakt, ze to kolejna ścieżka prowadząca „donikąd” – niestety nie pociągnięto jej aż do Rynku, a wcześniej wyremontowana ulica Wojewódzka nie posiada pasa dla rowerów.

I jeszcze jeden obrazek z nowej ścieżki rowerowej:

sciezka2Oczywiście znaleźli się kierowcy, którzy muszą zaparkować w tym miejscu, nie zważając na to, że pod ich kołami znajduje się „jakaś tam droga dla rowerów”. I dobrze, że spotyka ich za ten arogancki stosunek do innych uczestników ruchu kara, ale dlaczego w formie blokady na koło, skoro przepisy (Dz.U.1997.98.602 – Prawo o ruchu drogowym) mówią wyraźnie:

Art. 49. 1. Zabrania się zatrzymania pojazdu:
(…)
11)  na drodze (ścieżce) dla rowerów.

A kilka linijek wcześniej:

Art. 48. 1. Pojazd może być usunięty z drogi na koszt właściciela, jeżeli pozostawiono go w miejscu, gdzie jest to zabronione i utrudnia ruch lub zagraża jego bezpieczeństwu.
2. Pojazd może być unieruchomiony na koszt właściciela przez zastosowanie urządzenia technicznego do blokady kół, jeżeli pozostawiono go w miejscu, gdzie jest to zabronione, lecz nie utrudnia ruchu lub nie zagraża jego bezpieczeństwu.

Więc jak o jest? Zajęcie 100% szerokości ścieżki rowerowej jest chyba poważnym utrudnieniem dla rowerzystów, czyż nie?

Jazda!

Pewne jesienne przedpołudnie. Ładna pogoda. Pewna trasa tramwajowa na Śląsku, a na niej klasyczna czerwona stopiątka (solo rzecz jasna). Jedzie sobie jak zwykle. Tu się trochę poślizga, tam lekko „ucieka” z przystanku położonego na spadku. Standard. Po drodze jedna z wielu „priorytetowych” sygnalizacji świetlnych (czyt. wykryje tramwaj jak podejdziesz pod sam sygnalizator i się zatrzymasz, a potem czeka Cię ~120s oczekiwania na zezwolenie na jazdę). Swoje odstaliśmy, pionowa kreska się zaświeciła, a z kabiny… A z kabiny słychać odgłos jakby ktoś pompował coś nożną pompką zakończony soczystym „no żesz ja pierd@#$e!” Motorowy wciska pedał jazdy, a reakcji brak. No tak, będzie spacerek. Ale nie. Kierujący pojawia się w przedziale pasażerskim, widząc zaciekawione oczy pasażerów („to nie pojedziemy dalej?”) rzuca dość głośno: „Boże, co za hebel”. Otwiera szafkę, kilka sekund czyni coś co kol. Meteor51 opisałby jako „gmerugmeru-kneflukneflu-wajchuwajchu” i wraca do kabiny. Brak efektu. No wiec wraca do szafki. Tym razem wyrywa z okolicy bezpieczników jakiś drut i wyrzuca go za okno z sykiem pod nosem („co za poj@#by!”). Pewnie coś zmostkowane było. Wagon ożył, chęć do jazdy wróciła… aż do następnego przystanku, i następnych też (ruszenie z każdego trwaaaało). No i dodatkowy bonus – drzwi otwierały się i zamykały samoczynnie – na przykład w połowie wymiany pasażerskiej, dzięki czemu Bogu ducha winny prowadzący nasłuchał się o sobie i swojej matce :-/.

Ja wiem, że nie było dymu, ani tym bardziej ognia. Że wagon mimo wszystko hamował. Ale pewne wozy kulające się codziennie po naszych torach powinny być już dawno dostępne w sklepach w formie żyletek. Zgroza.

P.S. Ostatnio w pewnym Citadisie zastanawiałem się wraz z motorniczym czemu nie działa „piszczałka” nad pierwszymi drzwiami. „Pewnie odpięta, zaraz wepniemy z powrotem i będzie” usłyszałem. I jakież było zdziwienie, gdy okazało się, że wszystkie kable potrzebne do funkcjonowania tego małego urządzenia zostały wycięte i wywalone :/