Górskie podsumowanie 2009r.

Trzeba przyznać, że rok 2009 był udany pod względem wycieczek górskich. Udało się zaliczyć wiele szczytów, a pogoda tylko pomagała w zdobywaniu gór. Naliczyłam 10 wyjazdów jedno-,  kilku- czy kilkunastodniowych. Myślę, że z takiego wyniku można być zadowolonym :D No to zacznijmy od początku.

2 stycznia ? Kozia Góra ? Czas przywitać góry w Nowym Roku. Wycieczka krótka, bo i dzień bardzo krótki. Wyprawę rozpoczynamy z Bielska-Białej Mikuszowic. Stąd żółtym a później niebieskim szlakiem wchodzimy na szczyt. Śniegu dużo, ślisko bardzo. Sądząc po braku śladów na śniegu jesteśmy pierwszymi ludźmi, którzy dzisiaj pną się tą drogą. Na szczycie bardzo ładne schronisko Stefanka, jeszcze z sylwestrowym wystrojem. Jedzenie niestety niezbyt smaczne. Po nie za długim odpoczynku schodzimy w dół. Początkowo zielonym szlakiem, który z powodu oblodzenia (próbujemy go obejść szerokim łukiem) gubimy po jakimś czasie, więc wycieczkę kontynuujemy nieczynnym już niestety torem saneczkowym (zbudowany w okresie międzywojennym, a latach 50. XX w. powiększony do najdłuższego naturalnego toru saneczkowego w Europie). Ślizgając się i upadając co jakiś czas na cztery litery dochodzimy z powrotem do Mikuszowic. I tu kończy się nasza wyprawa.

8-15 lutego? Karkonosze ? Bazą wypadową Szklarska Poręba. Niestety z powodu warunków pogodowych (dużo śniegu, duże oblodzenie, duży mróz i czasem mgła) nie pochodziliśmy za dużo po górach. Udało nam się wejść na Wysoki Kamień (szczyt w Górach Izerskich), gdzie mogliśmy podziwiać piękną panoramę Karkonoszy. Byliśmy nad Wodospadem Szklarki (szlak przez większość drogi wyglądał jak lodowisko, więc było ciężko). Z tego też powodu musieliśmy złamać przepisy i czmychnąć kawałek na przełaj przez park narodowy. Weszliśmy też na Halę Szrenicką, po drodze oglądając wodospad Kamieńczyk. I wjechaliśmy kolejką na Szrenicę, jednak warunki pogodowe sprawiły, że już sama jazda kolejką (która nas doszczętnie zmroziła) oraz mgła spowodowały, że nie byliśmy w stanie dojść na szczyt do schroniska.

15 kwietnia ? Wielka Rycerzowa ? Spontaniczna, krótka, ale piękna wycieczka. W głębokim śniegu, którego się nie spodziewaliśmy (-łam). Startujemy z Soblówki i pniemy się czarnym szlakiem do samego schroniska. Schronisko urocze, mała chatka położona na polanie z pięknymi widokami. Jak na razie najładniejsze jakie odwiedziłam w Beskidach. Po krótkim odpoczynku i posiłku wędrujemy czerwonym szklakiem na szczyt, po łące ostrożnie omijając gniazda żmij brrr? i dalej na Przegibek gubiąc co chwilę szlak, bo ścieżki nie widać, ponieważ przysypana śniegiem i chyba dawno tędy nikt nie szedł. Z Przegibka w dół zielonym szklakiem do Rycerki Kolonii. Kurtka sztruksowa i adidasy nie bardzo się nadawały na wycieczkę, ale i tak było fajnie ;-) Na szlaku pusto, nie spotkaliśmy ani jednego turysty.

6-8 czerwca ? Tatry ? Dosyć spontaniczny wyjazd. Miał być nocleg w Murowańcu, ale koniec końców stanęło na Roztoce. I dobrze :-) Niestety warunki w Tatrach mimo już później pory wciąż zimowe, więc nie wszystkie plany udało się zrealizować. Zrobiliśmy kółeczko: Roztoka -> 5 Stawów -> Świstówka -> Morskie Oko -> Roztoka. Momentami bardzo ślisko i niebezpiecznie, były chwile wahania (czy ten śnieg się na pewno nie zsunie jak na niego stanę?), ale w końcu udało się przejść. Drugiego dnia trzeba było wracać, więc wymyśliliśmy (a raczej wymyśliłam) dosyć wyczerpującą drogę na pociąg a mianowicie Roztoka -> Palenica Białczańska -> Rusinowa Polana -> Gęsia Szyja -> Waksmundzka Polana -> Hala Gąsienicowa -> Kuźnice. Niestety ta droga z ciężkimi plecakami, a szczególnie końcowy bieg w strugach deszczu z Hali Gąsienicowej do Kuźnic dał popalić i kontuzje są odczuwalne do dzisiaj.

11 lipca ? Trzy Kopce ? Orłowa ? Równica ? przyjemna wycieczka po szczytach Beskidu Śląskiego. Ruszamy z Wisły żółtym szklakiem na Trzy Kopce, dalej niebieskim na Orłową. Odpoczynek w schronisku i dalej na Równicę. Z Równicy (największego górskiego parkingu? brr?) uciekaliśmy przed tłumem ?klapkowych? spacerowiczów. Niestety kontuzja sprzed miesiąca odzywa się dość mocno więc zejście do Ustronia stromym czerwonym szlakiem kosztuje wiele wysiłku.

24 lipca ? Krawców Wierch ? W miłym towarzystwie udajemy się do Glinki i wycieczkę rozpoczynamy od zakupów po Czeskiej stronie ;-) Następnie wracamy do Polski i udajemy się niebieskim szlakiem na Krawcowy Wierch. Na szczycie w schronisku raczymy się najpierw zupą pomidorową a później niektórzy popijają czeskie piwko, a niektórzy zajadają się czekoladą studencką :D Po długiej sesji foto błotnistym żółtym szklakiem schodzimy do Ujsoł. Ponieważ uciekł nam autobus czeka nas jeszcze dłuuuugi marsz do Rajczy.

8-22 sierpnia ? Tatry ? Pięknie dwa tygodnie w Zakopanem. Udało się zdobyć (chronologicznie) Nosal, Kościelec, Grześ, Rakoń, Wołowiec, Szpiglasowy Wierch, Świnicę, Ornak i Czerwone Wierchy. Jeśli by mnie ktoś zapytał co najbardziej zapamiętałam z tego wyjazdu bez wahania odpowiedziałabym, że wycieczkę na Świnicę i burzę, która złapała nas pomiędzy Świnicą a Zawratem. Tego chyba długo nie zapomnimy :O

15 września ? Wielka Racza ? Dużą, wesołą ekipą udajemy się do Zwardonia. Tam krótkie zakupy w sklepie i ruszamy na szlak. Czerwony. Długi. Nawet bardzo długi. Ale po jakiś 5h dochodzimy na szczyt do schroniska. W schronisku pyszny barszczyk i niedające się pogryźć krokiety. Po sesji foto na szczycie udajemy się żółtym, zdecydowanie krótszym szklakiem w dół do Rycerki. Ludzi na szlaku można było policzyć na palcach u ręki…

22 września ? Skrzyczne ? Barania Góra ? Wycieczka bardzo długa i wyczerpująca. Na Skrzyczne wjeżdżamy kolejką i wędrujemy zielonym szlakiem przez Małe Skrzyczne i Malinowską Skałę na Baranią Górę. Niestety przez ostatnie 5 lat dużo się tam zmieniło i przez wycinkę lasów wieża widokowa nie jest już potrzebna. Po odpoczynku i zdjęciach maszerujemy do schroniska, gdzie zjadamy obiad i ruszamy szybkim tempem żółtym szlakiem w dół żeby zdążyć na autobus. Udaje się rzutem na taśmę. Jesteśmy uratowani :-)

2 listopada ? Błatnia ? Klimczok ? Szyndzielnia ? ostatnia wycieczka w tym roku. Piękne jesienne kolory, słońce, cisza i spokój. Tego mi trzeba. Na Błatnią wędrujemy zielonym szlakiem z Brennej, dalej żółtym na Klimczok skąd podziwiamy piękne widoki na Taty i Babią Górę. Następnie zjadamy pyszny obiad w schronisku i idziemy dalej żółtym szklakiem na Szyndzielnie i dalej czerwonym w dół do Bielska.

Tak było w minionym roku. A co przyniesie nowy 2010? Bardzo chciałabym zaliczyć przynajmniej jeden wypad w góry jeszcze zimą, z dużą ilością śniegu. No i wejść na Babią Górę i Pilsko. Czy się uda? Czas pokaże?

Między Karkonoszami, a Górami Izerskimi…

…leży Szklarska Poręba. Tam spędziliśmy ferie zimowe, które po raz kolejny wypadły we wspólnym terminie na obu naszych uczelniach.

Widok z Wysokiego Kamienia

Coś dziwne „parcie” jest na tę relację (kilka osób już pytało czy coś napiszę). Czemu? Postanowiłem nie opisywać wszystkiego chronologicznie i po kolei. Wrzucę tylko kilka luźnych myśli, informacji o miejscach w których byliśmy i różnych spostrzeżeń. O resztę możecie prosić Sheep, może ubłagacie :-P

No i jak widać 3 sztuki zdjęciowe wrzuciłem. U góry Wysoki Kamień (Góry Izerskie), poniżej Wodospad Szklarki, a na samym dole Hala Szrenicka.

Wodospad Szklarki

Obeszliśmy na nogach duuużą część Szklarskiej Poręby (przynajmniej tej jej części znanej jako „Górna”), zaliczyliśmy Wysoki Kamień, szczyt, który tak lubię, a na którym (dla mnie osobiście niestety) budowane jest Schronisko, udało nam się dotrzeć (nie bez problemów -> lód na szlaku) do obu miejscowych Wodospadów (Szklarki i Kamieńczyka), wspięliśmy się do schroniska na Hali Szrenickiej, byliśmy w Jeleniej Górze (i na Starówce i w Cieplicach), pojechaliśmy do Świeradowa-Zdroju. Obserwowaliśmy jak stale przybywa śniegu, i na ulicach, i na naszym balkonie. Jedliśmy i pizzę i makaron i lasagne i pierogi. A ja niestety także „najgorszą w życiu zapiekankę”. Szukaliśmy kolejki gondolowej (bezskutecznie!) i polegliśmy próbując zdobyć Szrenicę (-14st C, mgła, śnieżyca + wicher to potężna siła), mieliśmy przemarznięte kolana (!) i widzieliśmy tęczę w pochmurny dzień.

na Hali Szrenickiej

Było intensywnie, było ładnie. Tylko czemu tak krótko? Czemu to zawsze tak szybko mija? Hmm?

P.S. Aha, i specjalnie wykonaliśmy zdjęcie, które służy obecnie za tło tegoż bloga…