Miała być eksploracja dzikich „zagranicznych” rejonów w których turlają się z rzadka tramwaje linii 24 i 27 (zagrożone likwidacją). Była. Niezbyt udana. Szybki skok na 24. Nowa znajomość. I ledwo dwa zdjęcia. Chyba za szybko. Później 27. Rejony bardzo podmiejskie (czyt. zadupie). Droga na motyw. I spotkanie. Z kim? A z agresywnym rottweilerem na tejże (drodze). Udało się uniknąć starcia na zęby (cieeekawe kto by wygrał…), ale wesoło nie było. Co za @#$%^&* wypuszcza takie bydle „luzem” na ulicę? A motyw okazał się niedostępny, bo drugiej ścieżki na tenże strzegł pilnie „kwiat miejscowej młodzieży”, która z pewnością chętnie pożyczyłaby mój aparat… Tamte rejony nie okazały się dziś zbyt gościnne.
P.S. Ostatnio dostałem nowy szampon. Od mamy. Z nudów chciałem poczytać skład, a tu takie coś… (patrz zdjęcie).